Przejdź do głównej zawartości

Bycie złym gliną boli.

Dość długo po urodzeniu Nuli mieliśmy spory zgrzyt w podejściu do jej wychowania. Ja miałam swoją wizję a mąż, może nie miał wizji ale nie odpowiadała mu moja wizja, kompletnie nie potrafiliśmy się zsynchronizować i stanowiąc dwa obozy bardziej działaliśmy na szkodę całego układu niż na jego korzyść.

Tatuś całym sercem zakochany w córeczce kompletnie zapomniał o istnieniu granic, nie czuł potrzeby wpajania jej obowiązków ani tym bardziej stawiania zakazów czy nakazów.


Wiadomo że najczęściej konsekwencje takiego podejścia spadają na głowę mamy bo to ona zajmuje się dzieckiem na pełen etat a tatusiowie często przejmują pałeczkę w weekend. Trudno im się odnaleźć w wypracowanej w tygodniu codzienności, a rozjuszone mamy stają do walki o swój teren. I znów zgrzyty.

Osobiście przyjęłam na klatę myśl, że to ja jestem ta zła, ta mniej lubiana/kochana? Bo przecież mama czepia się słodyczy czy stałych pór snu, tata jest super w zabawie bo nie spieszy mu się do nierozwieszonego od wielu godzin prania, a myśli nie zajmują mu zakupy spożywcze bo już nie ma nic na kolację... Ok, powiedziałam sobie: dam radę, będę złym gliną. W końcu robię to dla jej dobra, nawet jeśli ona dziś nie jest w stanie tego pojąć. Trudno, zniosę sceny złości i ucieczki w ramiona ukochanego taty gdy odmawiam kolejnej bajki. Czasem tak już jest, że gramy role których nie wybraliśmy, bo tak trzeba. Bo ktoś musi.

Ale to cholernie boli, wiecie?

Zawsze przy takich okazjach wracam myślami do swojego dzieciństwa i mojej mamy, prawdziwej heroski która udźwignęła tyle, że ja złamałabym się dawno jak trzcina. Z każdym trudnym doświadczeniem, jakie przynosi macierzyństwo, rozumiem trochę więcej, wybaczam więcej, może kocham bardziej.

Tę kwestię podnoszą także tutaj:
Matkować i nie zwariować
Zwykła matka

Komentarze

  1. Moja mama robiła za dwoje rodziców :)
    Dzięki za polecenie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzieci rosną, rozumieją więcej, zaczynają doceniać swoje wymagające mamy. Widzą, że w tych wymaganiach była miłość i troska. Ty potrafisz teraz łagodnie spojrzeć na swoją mamę - ja na moją również. Wierzę, że nasze dzieci, otrzymując od nas łagodne, ale stanowcze wychowanie, też kiedyś spojrzą na nas ze zrozumieniem. Być może dopiero wtedy, kiedy same zostaną rodzicami - ale to w końcu nastąpi.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzieci tak naprawdę docenią pracę jaką włożyliśmy w ich wychowanie dopiero gdy dorosną. Było tak w moim przypadku. Jako młoda osoba często kłóciłam się ze swoją mamą, nie zgadzałam ale teraz doceniam co dla mnie zrobiła.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz