Przejdź do głównej zawartości

O niekupowaniu... Dziecko bez kosztów - polecalnia

Zwykle już po 10 stronach wiem czy książka mi się podoba i jaką recenzję otrzyma. W tym przypadku było zupełnie inaczej - najpierw fajnie, fajnie a potem już tylko równia pochyla w dół. Dlaczego?



Zaczyna się nieźle, od filozofii eko, od wizji że dziecko nie musi nas rujnować, od pomysłów na zaoszczędzenie tu i tam. Ale niestety meritum "Dziecka bez kosztów" to chustonoszenie i karmienie piersią.
Niby oczywiste ale autorka popiera swoje tezy tak dziwacznymi nieraz argumentami, że czytelnik nie bardzo wie czy ma czytać dalej czy zająć się czymś bardziej pożytecznym.
O ile rozumiem rezygnację z wózka na rzecz chusty, o ile zgodzę się że najfajniejsze zabawy można wymyślić wykorzystując najprostsze przedmioty, o tyle stwierdzenie że artykuły takie jak maty edukacyjne i leżaczki to narzędzia matek do odseparowania się od dzieci to już gruba przesada. Zabolała mnie sugestia, że matki które chcą mieć w ciągu doby chociaż chwilę dla siebie i posługują się w tym celu "sklepowymi" zabawkami czy akcesoriami są egoistyczne i uciekają od maluchów. Każda matka wie jak trudno przy małym dziecku wziąć prysznic, ugotować obiad czy zrobić cokolwiek poza poświęcaniem mu uwagi. Dlatego nie rozumiem twierdzenia, jakoby chusta i bycie z dzieckiem w ciągłym bliskim kontakcie miały rozwiązać ten problem w 100%. Przecież nie każde dziecko lubi być noszone w ten sposób, nie każda matka musi uważać to za najlepsze wyjście. Nie mówiąc już o tym, że wielu rzeczy po prostu nie da się zrobić w chuście (a inne są zwyczajnie niebezpieczne).

Wyraźnie widać tu wpływ stylu rodzicielstwa bliskości, autorka wydaje się być wręcz zafiksowana na jedyną słuszną drogę postępowania, a takiego podejścia nie lubimy....

Inne rady jak zaoszczędzić trochę grosza? Po prostu nie kupować. Okazuje się że nie potrzebujemy ani jednej butelki (choćby do podawania wody czy herbatek), zabawek, kosmetyków, łóżeczka (!) i w ogóle niczego.
Radykalizm autorki trochę zwalił mnie z nóg, nie dowierzam że sama żyje w ten "oszczędny" sposób, odmawiając sobie i swoim dzieciom wielu artykułów umilających bądź ułatwiających życie.

Niestety, nie polecam tej pozycji, bo prawie wszystko co w niej przeczytacie zawarłam w tytule posta.

Komentarze