Przejdź do głównej zawartości

Droga od garnka do mydelniczki

Droga tych mydeł była baaardzo długa. Po zmydleniu leżakowały miesiącami (a niektóre nawet rok!) zanim doczekały się zapakowania i wyruszyły w świat. Dlaczego tak długo? Ano dlatego, że były przygotowane konkretnie na sprzedaż, musiałam mieć więc pewność że będą super delikatne, w tym czasie zresztą sukcesywnie je testowałam. Przyznaję się nieskromnie, jestem z nich dumna i żal mi, bo następna partia z pewnością tyle nie poleży. 




Taka rada dla początkujących mydlarzy - korzystajcie z silikonowych form. Są higieniczne i śmiesznie tanie w porównaniu z tymi dedykowanymi do mydła, a same mydełka rozformowuje się naprawdę łatwo. 


Pierwszy raz aromatyzowałam mydła cynamonem i zieloną herbatą (która daje przy okazji efekt lekkiego peelingu). Samo mydło jest superdelikatne, prawie bezzapachowe. 


Pierwsze całkowicie kawowe mydło (na naparze i z dodatkiem ziaren). Ja fanką tego zapachu nie jestem ale mam kogoś, kto kocha kawę (choć chwilowo na odwyku) i na pewno polubi taką wersję ;)



Taki wymyśliłam sobie sposób na konfekcję. Sto razy bardziej wolałabym coś papierowego ale czas nagli, nie udało mi się niestety zorganizować wersji eko. Na pewno to z czasem zmienię, na razie niestety musi zostać jak jest. 


Mydło węglowe jest okrutnie węglowe :D Ale o tym przy innej okazji... 

 No i gra, mydła gotowe do drogi. Na każdej etykiecie podaję skład fazy olejowej, w końcu każdy z nam lubi poczytać w wannie ;p 


Więcej o mydłach (choć bardziej ogólnie) już wkrótce. Obiecuję :)

Komentarze