Przejdź do głównej zawartości

W głębi kontinuum Jean Liedloff

W głębi kontinuum Jean Liedloff  
Wierzcie lub nie ale przeczytanie tej książki zajęło mi rok. Dlaczego? Jak mówią prawie wszystkie recenzje, książka jest trudna, zarówno intelektualnie jak i emocjonalnie. Masa teorii ewolucyjnych, socjologicznych, psychologicznych... już po kilkunastu stronach masz wrażenie, że autorka musi być alfą i omegą szczycącą się szeroką wiedzą z każdej z możliwych dziecin, osobą o niezachwianej wierze w swoje przekonania, kobietą zafiksowaną na jedyną słuszną drogę postępowania.
Niestety, nie zdobyła tym mojego serca, gdyż już na starcie odcinam się od ortodoksyjnych poglądów, wyznając swobodę wyborów i osądów. I najwyraźniej nie jestem odosobniona w takim odbiorze, gdyż spektrum ocen wśród czytelników jest bardzo szerokie. Prawdą jest zdanie, które przeczytałam w jednym z wywiadów przeprowadzonych z autorką - albo tę książkę uwielbiasz, albo mówisz jej treści zdecydowane NIE, ze świecą szukać postaw pośrednich. Prawdą jest, że założenia jakie głosi pisarka są z gruntu radykalne, trudno więc ocenić je w sposób wyważony, albo się z nimi zgadzamy albo nie. 
Ale wracam do książki. Choć brnęłam przez jej treść tak długo, nie oznacza to, że przeczytałam ją wnikliwie. Odnoszę ważnie, że się nie da! Jeden z internautów skwitował język, jakim jest pisana jako toporny. Nie sposób się z tym nie zgodzić, odnoszę wrażenie, że te same zdania powtarzane są do znudzenia, jedynie zmienia się nieznacznie forma. Autorka sama przyznaje, że jej koncepcje nie istnieją w ówczesnym świecie (rok 1975) jako dziedzina, trudno więc o adekwatne i zrozumiałe słownictwo, ma się raczej poczucie, że sama porusza się na krawędzi rozumienia tego, o czym chce nam opowiedzieć. Na dodatek opisy i twarde przekonanie o cierpieniach dzieci niebędących w każdej chwili swojego życia w kontakcie z ciałem innego człowieka przyprawiają czytelnika o gęsią skórkę. Pewnie taki był zamysł, by wstrząsnąć światem, popchnąć go do zmian, obawiam się jednak, że w zakresie którego oczekuje pani Liedloff, nie jesteśmy w stanie się zmienić. Oznaczałoby to odrzucenie większości elementów życia jakie znamy, tego co uznajemy za nasze osiągnięcia jako społeczeństw, tego z czym nie chcielibyśmy się rozstać. Ma np pomysł by matki zabierały swoje dzieci do pracy, ale sama ich obecność nie jest wystarczająca, nawet pozostanie w kontakcie fizycznym (np w formie trzymania na kolanach) nie jest wystarczająca, matka powinna być cały czas w ruchu wykonując interesujące dla dziecka czynności, które ono mogłoby obserować. Mamy odejść od komputerów by nasze maluchy nie nudziły się jednostajnym krajobrazem... Serio? rzucić pracę? zamieszkać w lepiance i uprawiać seks przy dzieciach, bo przecież zwierzęta tak robią, a ich młode nie odnoszą żadnej szkody... Nie, nie i po stokroć nie. O ile przyjmuję tezę, że dajemy naszemu potomstwu za mało bliskości dla własnej wygody (choć spanie osobno), o tyle z resztą wizji po prostu nie mogę się zgodzić. 
Nie wiem czy zachęcę kogokolwiek (czy też raczej zniechęcę) do lektury, cóż, mam to gdzieś. Sądzę, że nie stracie aż tak wiele. Może odbiór zależy od stylu wychowawczego jaki uznajemy za najlepszy (choć ja akurat w całości nie przyjmuję żadnego). Zwolennicy rodzicielstwa bliskości są w większości zachwyceni koncepcją kontinuum i pewnie dobrze im z tym. Niemniej jest to radykalne podejście na które moje serce ani mój rozum nigdy się nie zgodzą. 
Rzućcie okiem sami na fragmenty (wybrane losowo), może to pomoże Wam ocenić czy chcecie sięgnąć po książkę. 








Komentarze

  1. Mam tę książkę w formie e-booka. Jakoś nie mogłam się za nią zabrać, bo wolę jednak tradycyjne, drukowane wersje. Ale po przeczytaniu tej recenzji myślę sobie, że może to lepiej - i że chyba w ogóle ją sobie odpuszczę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jeśli nie czujesz, że to bliskie Twojemu sercu i tracisz mega okazję na rozwój i tak dalej, i tak dalej... To prawdopodobnie nic nie tracisz ;)

      Usuń
  2. Uuu.. nie przepadam za książkami, w których jest ciężki, niezrozumiały język. Zdecydowanie zbyt wiele ich kiedyś przeczytałam. Nie słyszałam nigdy o niej.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zgadzam się z Tobą, książka ma być fajna i przystępna, chyba że to literatura fachowa dla określonego odbiorcy. Ta zdecydowanie mnie męczyła!

    OdpowiedzUsuń
  4. Kupiłam tę książkę 5 lat temu i nie przebrnęłam...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz